Jak strach i lęk wpływa na powstawanie choroby w ciele, w tym nowotwory?

Kategoria: Totalna biologia Utworzono: piątek, 27 marzec 2020 Piotr Nowak
Jak strach i lęk wpływa na powstawanie choroby w ciele, w tym nowotwory?

Niemal każda choroba budzi w nas lęk i strach. Im jest ona poważniejsza, tym te emocje silniejsze. Jak one na nas wpływają?

Jeżeli mamy przeziębienie to nasze obawy o nas samych są umiarkowane. Zazwyczaj w takich przypadkach lęk jest niewielki, bo znamy tę przypadłość chorobową i wiemy, że szybko zniknie.

Co jeśli jednak pojawia się np. diagnoza nowotworu przez lekarza?

Lęk i strach są niewyobrażalne dla większości z nas.
Pochodną tych emocji jest m.in. pogorszenie naszego samopoczucia i obniżenie odporności. Następuje w takiej sytuacji nagłe „wypłukanie” ważnych dla ciała witamin i minerałów jak np. magnezu i witaminy C, które to związki mają kluczową rolę w budowaniu odporności fizycznej i emocjonalnej.

Samo powstawanie choroby bardzo dobrze opisuje Totalna Biologia.

W artykule tym jednak skupimy się bardziej nad stanami emocjonalnymi ujawniającymi się podczas choroby.

Równie istotną sprawą jest wzbudzenie w sobie samoświadomości zaistniałej sytuacji oraz wzięcie odpowiedzialności za podejmowane decyzje.

Nie jest żadną nowością w świeci medycyny, że leczenie chorób, szczególnie tych cywilizacyjnych, skupia się jedynie na zwalczaniu objawów. Przykładem są alergie, astma, cukrzyca, depresja, ale także nowotwory.

Lekarze niezwykle rzadko pozwalają na pełne wyleczenie pacjenta. Najczęściej leczy się objawy, a przyczyna pozostaje nadal.

Należy wziąć odpowiedzialność za proces leczenia!

Znane są przypadki nieudane próby wyleczenia różnych osób z różnych schorzeń za największe możliwe pieniądze. Jeżeli chodzi jednak o nowotwory, najczęściej te pieniądze jedynie przedłużają cierpienie przeżywane w szpitalu.
Przykładem jest jeden z najbogatszych ludzi świata tj. Steave Jobs, który mając niewyobrażalne możliwości finansowe, zmarł w dość młodym wieku na chorobę nowotworową.

Nie zachęcam do rezygnacji z medycyny akademickiej, która skupia się najczęściej na objawach. Ich wyeliminowanie też jest istotne dla lepszego samopoczucia.

Chodzi tu bardziej o rozszerzenie swoich horyzontów i rozwój samoświadomości.

Ciekawym pomysłem może być zadanie sobie kilku pytań:

Prześledźmy proces leczenia i podejmowane decyzje na przykładzie choroby nowotworowej.

Z jednej strony lekarze przekonują do chemioterapii, radioterapii i innych metod, które z definicji są inwazyjne i niezwykle destrukcyjnie wpływają na zdrowie, szczególnie schorowanego już człowieka.

Z drugiej strony przedstawiciele medycyny alternatywnej w porównaniu do tej akademickiej przekonują, że są lepsze i skuteczniejsze rozwiązania tego problemu.
Głównym argumentem tych środowisk jest to, że obecne stosowane metody, szczególnie chemioterapia i radioterapia, zatruwają organizm i same w sobie mogą być pośrednią lub bezpośrednią przyczyną śmierci.

W oparciu o własne doświadczenia, przebyte szkolenia i nauki wyciągnięte z rozmów z wieloma chorymi ludźmi, zauważyłem pewne szczególne zależności.

Nie jest najważniejsze jaką terapię wybierzemy, ważne jest, aby terapia ta dała nam wiarę we własne siły podczas dochodzenia do zdrowia. 

Środowiska medycyny naturalnej są zgodne co do tego, że leczenie powinno wspomagać organizm, który to swoimi mocami siebie uzdrawia.

Leczenie powinno jedynie być odpowiednio dobrane do odpowiedniej osoby, aby było najskuteczniejsze pod kątem samo odbudowy organizmu.

Niestety w stanie choroby podejmujemy decyzje ze strachu i lęku o swoje zdrowie, życie, a ostatecznie przed śmiercią. Strach przed śmiercią jest podstawowym źródłem obaw, często nieuświadomionym. 

Z pewnością pomocne będzie na tym etapie otoczenie się ludźmi, którzy nas wspierają i szczerze życzą zdrowia. W przeciwnym razie zamiast pomagać ludzie Ci z najbliższego otoczenia mogą przynieść wiele dalszego bólu w sferze nie tylko emocjonalnej, ale też cielesnej.

Ludzie boją się, że:

Te przekonania tworzą ideologię ciągłego życia w strachu, w obawie o wszystko co nas spotyka.

Obawy te znikają często, gdy dochodzimy do ściany, do takiego momentu, gdy balansujemy między życiem, a śmiercią.
W takiej sytuacji pojawiają się inne wartości, które jak się okazuje częściowo zatraciliśmy, będąc w ciągłym pośpiechu i myśląc w kategoriach rywalizacji i konsumpcjonizmu.

W newralgicznych momentach życia człowiek zaczyna sobie uświadamiać, że najważniejsze to być sobą.

Do tego dochodzi samoświadomość, że życie to dar, którego często nie byliśmy świadomi.

Żyjąc w pośpiechu i stresie łatwo o zatracenie się w codziennych obowiązkach, pracy itp. Nie ma w tym już najczęściej świadomości siebie samego.
Kontrolę nad naszymi decyzjami i działaniami przejmują instytucje, inni ludzie, a my w to wchodzimy kierując się strachem i lękiem. Przykładem mogą być media, które nas powszechnie karmią grozą, strachem i różnymi obawami świata zewnętrznego, które finalnie przechodzą na telewidzów.

I znów zataczamy koło, skupiając się na tych emocjach.
Oddajemy tym nie naszym problemom naszą energię życiową, dajemy się okraść z sił, a co za tym idzie obniżamy swoją odporność i prowadzimy do bycia bardziej podatnymi na choroby.

Rozwiązaniem problemów jest życie pełne miłości!

Cóż za trywialne i oczywiste odkrycie, prawda? Ale czy ktoś próbował i zna rezultaty?
Zamiast bać się nawzajem i ze sobą rywalizować, może powinniśmy nauczyć się współpracować.

Gdybyśmy uczyli dzieci współpracy zamiast rywalizacji, mielibyśmy zupełnie inny świat.

Rządy każą nam się bać sąsiadów, innych krajów, bezrobocia czy najróżniejszych i najgroźniejszych chorób.
Zamiast skupić się na zdrowiu, ulepszaniu świata i samego siebie, szukamy problemów i choroby. Tak właśnie dorastamy w paradygmacie opartym na strachu.

Warto zrozumieć co to znaczy być zdrowym, aby łatwiej nam było utrzymać nasze ciała w tym stanie.
Niestety to co słyszymy w reklamach i od innych ludzi często zaprzecza ideologii zdrowia, a każe nam iść w kierunku choroby.

Naukowcy z zakresu epigenetyki czy fizyki kwantowej udowadniają, że mamy wpływ na to co nam się przydarza. Udowadniają, że jesteśmy na pewnym poziomie energetycznym powiązani ściśle ze sobą i wpływamy na siebie.

Ciekawą analogią są palce u jednej ręki.
Wyobraźmy sobie, że są to ludzie, którym ciągle wszystkiego za mało. Chcą być pierwsi przed innymi, chcą wyrwać coś innym ludziom, chcą mieć lepsze oceny od innych, chcą mieć lepszą pracę od innych, lepszy samochód itp. I to wszystko co robią jest pełne strachu o to, że jest się niewystarczająco dobrym itp. W ten sposób tracą ogromną energię, którą mogłyby wykorzystać podczas współpracy.
Dopiero po śmierci Ci ludzie, w tym tej analogi te palce, uświadamiają sobie, że są połączone i należą do czegoś wspólnego.  

Palce łączy dłoń, ludzi łączy wspólna świadomość, na której jako ludzie rzadko się skupiamy i nie jesteśmy najczęściej jej świadomi.

Czy zatem warto zmienić swoje przekonania i przestawić się na tę bardziej kolorową i pełną miłości do drugiego człowieka stronę życia?

Z pewnością tak. Odejdą nam ogromne pokłady lęku i strachu przed życiem. Odzyskamy radość i siłę, która powinna nam towarzyszyć od urodzenia.

Żyjąc w radości, spełnieniu i miłości ciało nie będzie potrzebować choroby! Nie zaistnieją wtedy konflikty, które mogłyby ją wywołać w kontekście Totalnej Biologii (Nowej Medycyny Germańskiej).